W każdym razie kiedy wróciłam do gildi, okazało się, że Sting i Rogu'e wybrali się na misję, na wyspę Galunę. Po tej informacji lekko zmarkotniałam, bo wiedziałam, że ta wyspa może być niebezpieczna.
I właśnie w tym momenie usłyszałam, jak Dobengal woła mnie, bym wyszła przed budynek glidii.
Kiedy wyszłam stanęłam jak wryta. Stłumiłam okrzyk.
Dobengal stał i pomagał wstać Rogu'e, a obok niego leżał (chyba) nieprzytomny Sting.
Obaj smoczy zabójcy byli mocno ranni. Przerażone (i róznież ranne) Exceedy stały obok.
- C-co się stało?! - zapytałam podbiegając do nich. Uklękłam przy leżącym Stingu. Otworzył lekko oczy i powiedział słabym i cichym głosem:
- Y-yukino...P-pomóż mi...
Po czym zamknął oczy.
Wstałam i zwróciłam się lekko drżącym głosem do Dobengala:
- Proszę, zanieś ich do pokoju medycznego. - powiedziałam, po czym spróbowałam podnieść Stinga. Niestety nie udało mi się, ale z pomocą przyszło mi kilku członków gildii, którzy zobaczyli co się stało.
Po chwili oba smoki leżały bez życia na łóżkach w pokoju medycznym. Do pokoju po chwili wpadł Orga i Rufus.
- Co się stało? Słyszeliśmy, że z chłopakami jest coś nie tak... - powiedział Orga
- Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek byli w takim stanie. - dodał Rufus
- ja też, ale... teraz potrzebują pomocy... Rufus, podaj mi tę fiolkę z niebieskim płynem... - poprosiłam blondyna. Po chwili podałam lekarstwo Cienistemu smoku. Był w wyraźnie lepszym stanie, dlatego po krótkiej chwili otworzył oczy. Frosch od razu wskoczył mu na brzuch.
- Rogue!
- F-frosch... W-wszystko mnie...Boli... - szepnął, ale uśmiechnął się do przyjaciela
Rufus zaczął opatrywać jego rany, a ja zajęłam się Stingiem. Z wielu ran ciekła krew, widać było też rany zadane magią...
- Pomożesz mu? - zapytał płaczliwie Lector
- J-ja... Nie wiem, nie znam żadnej leczniczej... Chociaż czekaj! - zawołałam. Przypomniałam sobie o kluczu, który dostałam za wykonanie ostatniej misji. Otwierał wrota ducha, który potrafił uzdrawiać!
Wyjęłam srebrny klucz i powiedziałam:
- Otwórzcie się, wrota Uzdrowicielki, Medea!
Po chwili na środku pokoju pojawiła się postać:
- Proszę, czy możemy poczekać z kontraktem? Mój przyjaciel, jest poważnie ranny... - powiedziałam cichym, błagalnym tonem. Dopiero teraz do mnie dotarło w jakim stanie jest Sting. On teraz wlaczył o życie!
- Oczywiście! - odpowiedział duch (duszka? XD) melodyjnym głosem
Po chwili zniknęła, a rany Stinga już tak nie krwawiły, ślady obcej magii zniknęły, a on sam wydawał się oddychać spokojniej.
- Nigdy się nie przyzwyczaję do tych twoich duchów. - skomentował Orga
Rufus zaśmiał się tylko pod nosem. Kończył owijać rękę Rogu'a bandażem (szło mu to całkiem nieźle).
Ja w tym czasię delikatnie opatrzyłam pozostałe rany Stinga.
W międzyczasie pojawiało się kilku członków gildii, by sprawdzić stan bliźniaczych smoków, ale nikt nie zabawił dłużej. Po jakimś czasie poszedł również Rufus i Orga, uprzednio prosząc, bym w razie czego ich zawołała.
Siedziałam przy nich cały czas. Zdążyłam zająć się Exceedami, które teraz smacznie spały, przytulone do swych towarzyszy.
Po kilku godzinach poczułam zmęczenie. Było już późno, księżyc wisiał wysoko.
Oparłam głowę na łóżku Stinga. Martwiłam się. O Rogu'a, Froscha, Lectora...
A przede wszystkim o niego...
Przymknęłam oczy...I obudzło mnie dopiero ciche westchnęcie.
Wyprostowałam się gwałtownie i zobaczyłam, że Sting otwierał oczy.
- P-Panicz Sting! - powiedziałam - Jak się pan czuje?
- Y-yukino... - szepnął - C-co się... Gdzie ja...Jestem? - zapytał słabo
W całym tym zamieszaniu nie zarejestrowałam faktu, że cały czas trzymałam blondwłosego chłopaka za rękę.
Sting? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz