Kiedy zobaczyłam, jak chłopak otwiera oczy i wstaje, byłam prześczęśliwa.
- Natsu! - krzyknęłam i przytuliłam różowowłosego
On spojrzał na martwe ciało potwora i uśmiechnął się lekko, po czym lekko całując mnie w czoło powiedział:
- Dziękuję...
Od razu spiekłam raka i powiedziałam:
- Ale to przecież... Ja powinnam ci dziękować. To ty mnie...
Osłoniłeś... - powiedziałam cicho, nadal wtulając się w jego kurtkę.
Przed momentem wydawało mi się, że umrze on na moich oczach,a teraz
siedział tu przede mną i szczęśliwy rozmawiał ze mną.
- Ale to właśnie ty pokonałaś tego demona. No i uzdrowiłaś mnie. -
powiedział i podniósł moją głowę, po czym spojrzał mi głęboko w oczy.
Chciałam odwrócić wzrok, ale nie potrafiłam. NIe potrafiłam oderwać się od tych pełnych życia, radosnych i ufnych oczu.
- N-natsu... - szepnęłam cichutko
- Tak?
- J-ja... Chciałabym... - zaczęłam, ale urwałam. Przecież sama to
postanowiłam! Ale kiedy tak patrzyłąm w jego oczy, kiedy uświadamiałam
sobie, że gdyby nie jego poświęcenie, teraz leżałabym już martwa, byłam
pewna, że jestem mu to winna.
Że zrobię to dla niego. Dołączę. Jakoś się przystosuję. Znajdę przyjaciół.
- Chciałabym... Dołączyć do... Fairy Tail... - dokończyłam cicho i znów się zarumieniłam.
Co ja sobie myślę?! Przecież mnie nie przyjmie... Dopiero co zarzekałam
się że nie mam zamiaru dołączać do jakiejkolwiek gildii, a teraz nagle
proszę go, by przyjął mnie do swojej... Jestem głupia.
Ale... Jakoś podświadomie chciałam być blisko tego smoczego zabójcy. Nie
wiedziałam jeszcze do końca dlaczego... Może to przez te jego oczy?
Może dlatego, że ocalił mi życie? A może dlatego, że także był smoczym
zabójcą, i sądziłam że mimo wszystko czegoś się do niego nauczę...
A może... Był jeszcze inny powód?
Natsu? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz