niedziela, 22 lutego 2015

Anita c.d. Natsu

pozbywanie się potworów szło mi bardzo szybko - było ich wprawdzie dużo, ale były podatne na różnego rodzaju płomienie.
W pewnym momencie zauważyłam Natsu. Stał i wpatrywał się w ciemny otwór w ścianie...
-Co się stało?Nie możesz sobie dać rady z robalami? - zaśmiałam się
-Tam coś jest i to dużo straszniejszego... - powiedział niemrawo
Spojrzałam uważniej na otwór, który okazał się być otwartymi wrotami.
Już tutaj czułam potężną moc. Ale niestety taką, która nie zwiastowała niczego dobrego...
W ciemnościach błysnęły czerwone ślepia. Po chwili naszym oczom ukazał się ogromny demon:
http://img3.wikia.nocookie.net/__cb20130203162449/fairytail/images/a/a8/S-Class_Monster.png
 Był bardzo duży, prawie dwa razy większy od człowieka. W dłoni dzierżył czarny, długi miecz, od którego biła złowroga energia.
- N-natsu... - nie wiem czemu, ale głos zaczął mi drżeć
Chłopak podszedł do mnie i złapał mnie za rękę, by dodać mi otuchy.
- Będzie dobrze, pokonamy go... - powiedział cicho, ale stanowczo
W swoim życiu spotkałam już kilka demonów... Ale ten był na pewno potężniejszy...
Nagle ryknął przeraźliwie i rzucił się do ataku. Pierwszego ciosu udało nam się uniknąć.
- Ryk ognistego smoka!
- Ryk gwiezdnego smoka!
Zaatakowaliśmy równocześnie, licząc, że uda nam się przynajmniej ogłuszyć potwora.
Natsu wyskoczył w górę i zaczął raz za razem zadawać ciosy. Ja starałam się dojrzeć jego słaby punkt, atakując z drugiej strony.
Powoli nasze ataki zaczęły odnosić jako taki skutek, jednak w pewnej chwili demon zamachnął się w moją stronę ogromnym mieczem. Zrobił to tak szybko, że zdołałam tylko odwrócić głowę i zobaczyć jak w moją stronę pędzi śmiercionośne ostrze.
Przymknęłam oczy i czekałam na uderzenie, czekałam na ból, który miałam poczuć... Ale nic takiego się nie zdarzyło.
Zdziwiona otworzyłam oczy... I zdusiłam krzyk. Przede mną stał Natsu, który zasłonił mnie przed mieczem.
- A-anita... - wystękał, zachwiał się i upadł.
Na jego piersi widniała czerwona pręga, z której ciekła krew. Krawędzie rany miały czarny kolor, a skóra wokół niej zaczęła przybierać fioletowo-czarny odcień.
Jego oddech był płytki i urywany, na twarzy malował się ogromny ból.
No tak. Demoniczny miecz musiał być zatruty...
- Natsu! - wrzasnęłam widząc w jakim jest stanie - N-nie..P-proszę.... - szepnęłam, klękając przy nim.
Nie wiedziałam co robić. Musiałam jakoś mu pomóc, ale... Cały czas był tu ten demon...
"C-co robić? Co... Co ja mam zrobić?" myślałam zrozpaczona.
I w tedy przypomniałam sobie o jednym z eliksirów, które miałam przy sobie.
Eliksir gazowy - zamieniał cię w gazową postać, niematerialną, ale mogącą się poruszać. Plusem tej postaci było to, że w gazowym stanie nie pogarszały się rany.. To mogło mi dać trochę czasu.
Szybko wyjęłam ze swojej torby białą fiolkę, po czym wlałam przejrzysty płyn do ust chłopaka.
Po kilku sekundach leżał przede mną widmowy Natsu. Nie ruszał się, oczy miał zamknięte. Ale żył. Gdyby umarł, eliksir by nie zadziałał.
Wstałam i spojrzałam na demona. W moich oczach była wściekłość i chęć zniszczenia tej maszkary.
- Gwiezdna droga... - powiedziałam cicho, a na mojej skórze pojawiły się fioletowo-granatowe linie, podobne do smoczych łusek. Czułam, jak moja moc wzrasta.
Zaczęłam z furią atakować potwora. Widać było, że zaczyna się cofać, zadawałam mu coraz większe obrażenia.
- Cięcie skrzydłem gwiezdnego smoka! - krzyknęłam wyskakując w powietrze i wyprowadzając atak. Kiedy wylądowałam na ziemi spojrzałam na zataczającą się w tym maszkarę.
"Jeszcze jeden atak... jeszcze jeden silny atak i go pokonam!" pomyślałam
Odetchnęłam głęboko, aby się uspokoić i skoncentrować.
- Sekretna technika Smoczego Zabójcy: Księżycowe Ostrza! - krzyknęłam. Wokół mnie pojawił się wir fioletowych płomieni, z których uformowały się dziesiątki mieczy, po czym poszybowały w kierunku demona. Miecze przebiły jego twardy pancerz, jakby był niczym.
Demon wrzasnął jeszcze okropnie, po czym rozsypał się w drobny pył.
Oddychałam szybko. Zużyłam bardzo dużo magicznej mocy.
W tedy spojrzałam na Natsu. Powoli wracał do swojej pierwotnej formy.
- Natsu! - krzyknęłam i podbiegłam do niego
Zaczęłam chaotycznie wyjmować wszystkie eliksiry. Ręce mi się trzęsły, a w myślach miałam tylko obraz rany Natsu.
- Co mu pomoże? Co mam... jak ja... - mamrotałam
NIe znalazłam niczego co mogłoby mi pomóc. Spojrzałam na chłopaka, który przybrał już swoją cielesną postać.
- Natsu... Przepraszam... - poczułam jak do oczu napłynęły mi łzy
Chwyciłam rękę różowowłosego i ścisnęłam ją. Tak bardzo chciałam mu pomóc... On... On poświecił się dla mnie...
Moje łzy kapały na jego rękę, kurtkę...
I w tedy - oświeciło mnie.
- Łzy... - szepnęłam. Istnieje stworzenie, którego łzy potrafią leczyć nawet najcięższe rany.
A ja na szczęście posiadałam tytana, który był takowym stworzeniem. Wyciągnęłam z kieszeni amulet w kształcie ptaka, przycisnęłam go do piersi i powiedziałam..
- Proszę.. proszę, przybądź do mnie... Błagam, uratuj go...Feniksie, tytanie odrodzenia...
Po chwili błysnęło, a na moim ramieniu usiadł ognisty ptak. Nachylił się nad raną Natsu, a po jego dziobie spłynęło kilka łez.

I jak? Udało się, Natsu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz