- Wybacz, ale muszę już iść. Mam misje do wykonania. - uśmiechnąłem się szeroko.
Natsu tylko skinął głową i również się uśmiechnął. Wróciłem do gildii bo nigdzie nie mogłem znaleźć Rogue'a. Stanąłem przy tablicy ogłoszeń. W całej gildii od rana było cicho. Nie było widać żywej duszy. Dowiedziałem się tylko, że Yukino rano wychodziła z gildii. Po pewnym czasie w końcu odnalazłem Rogue. Spał...
-Rogue... - powiedziałem cicho. Podszedłem do krawędzi uszka i nachyliłem się nad jego uchem. - Rogue ! - krzyknąłem.
Co za leń...Tak się przestraszył, że aż spadł z łóżka przygniatając Froscha. Skrzywiłem widzą ten...widok. Smoczy zabójca wstał z Exceena.
-Frosch! - krzyknął.
Podniósł go z podłogi lekko...zgniecionego. Zaczął go "prostować". Wziąłem go od Rogue'a i dałem Lectorowi pod opiekę puki smok cienia się nie przebudzi.
- Co chcesz? - zapytał siadając na łóżku i ze skrzywioną miną patrzył na swojego Exceeda.
-Mamy misję do wykonania.
-Jaką ?
-Na wyspie Galunie prawdopodobnie mieszka smok ziemi.Trzeba sprawdzić czy tak jest na prawdę i ewentualnie wypłoszyć stamtąd jakimś sposobem gada. - zacytowałem polecenie i podałem kartkę z misją drugiem zabójcy.
- Kiedy wyruszamy ? - uśmiechnął się szeroko.
- Dziś. Ogarnij się i wyruszamy, wcześniej tylko kogoś poinformujemy.
~~Kilka godzin później~~
Byliśmy już w drodze na wyspę. Nie narzekaliśmy na podróż nie licząc tego, że płyneliśmy statkiem, a nasza choroba lokomocyjna znowu dała o sobie znać...
Płyneliśmy kilka godzin...myślałem, że wykituje. Aż w końcu zobaczyłem wyspę;
Gdy dopłyneliśmy do brzegu od razu zaczęliśmy się rozglądać. Udaliśmy się w głąb wyspy. Po pewnym czasie naszym oczom ukazała się ogromna brama z napisem " Keep Out ". Była to brama, która chroniła wioskę.
- Jest tam kto ?! - krzyknąłem.
Cisza...jakby nie było nikogo. Nagle brama zaczęła się rozsuwać. Przygotowaliśmy się na atak.
Na przeciwko nas stał starszy dziadek, a za nim jego cały lud. Ludzi nie było zbyt dużo.
- Czego chcecie?! - krzyknął staruszek.
- Mamy misję do wykonania... Mam wypłoszyć stąd smoka o ile się tu znajduje. - na nasze słowa wioskę ogarnął strach. Czyli smok jednak zamieszkuje wyspę.
- Wejdźcie... - poprosił staruszek. - Nazywam się Moka. - poinformował. - Zostańcie tu na noc, a jutro rano zajmiecie się smok... - usłyszeliśmy ogłuszający ryk gada.
- Będzie zabawa. - powiedziałem do Moki z chytrym uśmiechem.
Przywódca wioski pokazał nam miejsce do spania i dał trochę jedzenia.
W nocy obudziły mnie szmery. Szybko wyszedłem z chatki i spojrzałem przed siebie. Na niebie unosił się stwór... fioletowy z rogami i skrzydłami.
-Rogue! - wyleciał za mną.
Otoczyły nas płomienie.
- Święty Blask Białego Smok!
- Ryk Cienistego Smoka!
Krzykneliśmy w tym samym czasie uderzając w potwora, a ten upadł na ziemie. Podbiegliśmy do niego. Potwór zmienił się w Moke.
- My może juz pójdziemy. - pomogłem wstać staruszkowi nie pytając o szczegóły.
Pięć minut później dzięki Froschowi byliśmy daleko od wioski. Dolecieliśmy na największy szczyt na wyspie.
- Ja tam nie wracam. - poinformował mnie Rogue.
- Ja też. - uśmiechnąłem się szeroko.
Nagle góra skalna na przeciwko nas wyleciała w powietrze.
- Chyba znaleźliśmy naszego smoka.
Smok był ogromny. Zamachnął się swoim ogonem i uderzył prosto w nas. Uderzyliśmy w drzewo.
-Sting ! - krzyknął Lector.
-Rogue! - krzyknął Frosch.
Opadliśmy na ziemie. Rogue poprosił Frocha żeby zabrał Lectora i sam się ukrył. Smok znów powtórzył swój zamach tylko tym razem na ogonie pojawiły się kamienne kolce. Jeden uderzył we mnie, rozcinając mi skórę, a drugi uderzył prawie we Froscha. Smok zaatakował Rogue. Zasypał go ziemią i wielkimi kamieniami by ten nie miał jak się ruszyć. Smok cienia nie miał jak zaatakować bo kamienie uderzyły by prosto w niego. Frosch i Lector ruszyli w jego stronę i próbowali go wyciągnąć.
Smok skupił całą swą uwagę na mnie.
- Święty Oddech Białego Smoka !
Siła mojej magii powaliła bestię na ziemię jednak to nie dał zbyt dużo. Smok zaryczał i w moją stronę poleciały kamienie. Moja rana krwawiła i osłabiała mnie.
-Święty promień! - światło uderzało prosto w smoka,który ryczał co raz to głośniej. Strzelił kolcami w moją stronę i Exceedów.
-Ryk Białego Smoka! - krzyknąłem.
Smok oberwał i odleciał. Ja opadłem na ziemie. Byłem cały poharatany od kolców i kamieni.
~~Przy gildii Sabertooth~~
Widziałem tylko cień, a tak własciwie nie widziałem nic. Jedyne co pamiętam to Rogue, który mnie ciągnął i próbował mi pomóc.
Słyszałem głosy Froscha i Lectora. Otworzyłem oczy. Zobaczyłem Rogue i Yukino.
-Yukino? P...Pomóż mi... - zdążyłem powiedzieć i zemdlałem.
<Yukino?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz