Dziś rano dotarłam do miasta zwanego Magnolią.
- Już jesteśmy! Już jesteśmy! - popiskiwał mi nad uchem Skoczek, który jak zwykle siedział mi na ramieniu.
- Uspokój się. Chcesz zwracać na siebie uwagę? - zapytałam, chwytając go za pyszczek i uciszając
- Mmmfmmghm - zaprotestował
Westchnęłam
- Czego? - puściłam jego pyszczek
- Słyszałem, że w tym mieście i tak jest dużo dziwnych ludzi. Nie
będziesz się wyróżniać. - powiedział mó towarzysz - Słyszałaś o tej ich
gildii? Nazywała się Fairy Rail, czy jakoś tak...
- Fairy Tail... Czekaj! To ona jest w tym mieście? Nieee... - jęknęłam.
Słyszałam co nieco o tej gildii. Na przykład to, że mają tam kilku
Smoczych Zabójców. A ja... Jakby to powiedzieć... Spotkałam już kilku. I
zawsze te same pytania "a skąd jesteś? a któwy smok cię wychował? a co
się z nim stało? a też zniknął 7 lat temu? jakie masz moce? Powalczysz
ze mną?" I tak dalej...
Zeszłam ze ścieżki i ukryłam się między drzewami.
- Czemu tu idziesz? - zapytał Skoczek
- Chcę coś sprawdzić.- powiedziałam. Przykucnęłam i położyłam rękę na
ziemi. Użyłam zaklęcia dźwięku, które pozwalało mi w pewnym zakresie
"zeskanować" otoczenie.
- Dobrze. Wszystko jest OK. - powiedziałam po chwili. Robiłam tak od
kiedy w jednym mieście zastałam kilku zbirów, których rzekomo złapałam
kilka dni wcześniej. Czekali na mnie przy wjeździe do miasta. Oczywiście
po kilku minutach ich pokonałam, ale zawsze może trafić się ktoś
silniejszy. Lepiej dmuchać na zimne.
Kiedy weszłam do miasta zdziwiłam się, widząc tyle ludzi. Było tu mnóstwo straganów, sklepów... Było też bardzo kolorowo.
- Ale tu ładnie! - pisnął Skoczek
- Racja. - odpowiedziałam
Zwiedziliśmy prawie całe miasto. Doszliśmy do olbrzymiej magnolii, rosnącej w centrum miasta.
- Jak fajnie. I udało nam się nie zwrócić na siebie uwagi. - powiedziałam zadowolona do siebie
Jednakże ten błogi stan nie trwał długo. Po chwili poczułam drgania
podłoża, a od strony budynków dały się słyszeć odgłosy walki. Nie minęło
kilka minut a do praku wpadło kilkunastu walczących ze sobą magów.
Ludzie, będący w parku, pouciekali w popłochu. Ja jednak stałam w cieniu
drzewa i z zainteresowaniem przyglądałam się rozgrywającej na moich
oczach walce.
Widać było ciągłe rozbłyski, wybuchy... Kiedy piach i pył opadł okazało
się że walczący to... Jakaś mroczna gildia i Fairy Tail!
Mężczyzna, cały ubrany na czarno podniósł rękę. Trzymał w niej wyrywającą się na wszystkie strony małą dziewczynkę.
- Nie! Zostaw moją córkę! - dobiegł głos z tłumu, który zebrał się nieopodal
- Poddajcie się, Fairy Tail! Inaczej zobaczymy, czy ta mała potrafi krzyczeć głośniej... - powiedział "czarny" i roześmiał się
Spojrzałam na jego przeciwników. Trzy dziewczyny - blondynka i
czerwonowłosa, oraz wyraźnie od nich mniejsza - niebieskowłosa. Stał tam
też chłopak w różowych włosach z białym szalikiem. Na ich twarzach
malowała się determinacja i wściekłość. Nie wiedzieli co zrobić.
W ułamku sekundy podjęłam decyzję.
- EJ ty! - krzyknęłam, śmiało wychodząc zza drzewa - Puszczaj ją!
Spojrzał na mnie, najwyraźniej zdziwiony
- A ty to kto? Kolejny pomiot Fairy Tail?
Nie odpowiedziałam. Podeszłam do niego, między nami były jakieś 3-4 metry.
- Puść - ją. - powiedziałam spokojnym, ale stanowczym tonem
- Bo jak nie to co? - zapytał drwiąco
- Cięcie skrzydłem... - powiedziałam cicho - Gwiezdnego smoka! -
dokończyłam wyskakując w powietrze i posyłając w kierunku mężczyzny
wiązki wirujących, roziskrzonych fioletowych płomieni.
Impet uderzenia sprawił, że wypuścił małą z ręki a ja złapałam ją, nim
ta spadła na ziemię. Ignorując zdziwione spojrzenia ludzi, podeszłam do
przerażonej matki i oddałam jej dziewczynkę. Pogłaskałam małą po głowie i
powiedziałam do tych ludzi
- lepiej stąd idźcie. Tu jest niebezpiecznie. - powiedziałam i
odwróciłam się, teraz z kolei zwracając się do towarzyszy tamtego
mężczyzny
- No dobrze. Mam was potraktować tak jak jego - tutaj wskazałam na
leżącego kilkanaście metrów dalej, dymiącego, nie dającego znaków życia,
ich towarzysza - czy teraz grzecznie ruszycie stąd swoje 4 litery i
więcej się tu nie pokażecie? - zapytałam grożnie i "zapaliłam" swoją
pięść.
WIdać było tylko gurę piachu i krzurzu, która uniosła się za "smiałakmi", gdy uciekali w popłochu.
Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak wiedziałam co mnie teraz czeka.
Moje ulubione pytania.
Jezzz... Czy magia smoczych zabójców nie mogłaby być bardziej pospolita?
Podbiegł do mnie ten różowowłosy chłopak. Po jego wyrazie zaskoczonym,
szczęśliwym i równocześnie pewnym wyrazie twarzy wniosłam że zaraz zada
mi 1000 pytań.
Natsu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz