- Cholera. - mamroczę pod nosem i spoglądam w dal za uciekającą sarną.
Zeskakuję z orzecha ciszej od wiatru (ale porównanie).
- No mówię ci Wendy! Taką miała minę! - podskakuję zaskoczona i w mgnieniu oka jestem znów na drzewie. I dobrze, bo osoba przeszkadzająca mi w moim bezsensownym wpatrywaniu się w kawał uciekającego mięsa, właśnie opiera się o drzewo nie wiedząc, że siedzi na nim najwyraźniej jego przyszły morderca.
- Natsu, nie wolno innym wkładać poduszki do kosza na śmieci. - granatowa dziewczynka upomina nie słuchającego jej kolegę.
Człowieku, posłuchaj tej małej. Dobrze gada. Łapię za dojrzały orzech włoski i ciskam nim w jego głowę.
- Ała! - łapię się za niewielka ranę i upada na twarz przygnieciony moim ciałem. Wykręcam mu ręce do tyłu i siadam na nim okrakiem.
Chwilę potem z krzaków wychodzi ciemnowłosy chłopak z czerwonowłosą dziewczyną.
- Zejdź ze mnie! - błaga przez co dostaje solidnego kopniaka w twarz.
- Puść go! - krzyczy czerwona. Łapie patyk stojący tuż obok niej i rusza pędem w moją (naszą) stronę. Bierze rozmach by mnie powalić, lecz ja jestem... cóż... Trochę szybsza i skaczę na drzewo, przez co dostaje się patykiem w plecy różowemu a nie mi.
- ERZA!!! - podskakuje i wije się. Momentalnie zwijam się na gałęzi ze śmiechu, przez co mało co nie spadam.
<< Trutututu Natsu c.d? >>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz